cenzura nauki


 Co to jest ZZZ ?

Tym, którzy ukończyli naukę lub jeszcze studiują na wyższej uczelni skrót ten będzie raczej znajomy.

Oznacza on:

Z-akuć; Z-dać; Z-apomnieć.

A obecnie chciałbym zająć się czwartym Z.

Z-rozumienie. Czy to potrzebne? 

    Można by dodać jeszcze jeden skrót ZI=Zalew Informacyjny, czyli olbrzymią ilość zalewającej zewsząd informacji, chyba dość skutecznie eliminujące tę chęć Zrozumienia. 

   Obecnie człowiek nie jest w stanie skutecznie i biegle, ze zrozumieniem władać wiedzą zgromadzoną nawet tylko w jednym z podstawowych działów nauki, jakim jest matematyka, która przecież nie gromadzi niezliczonej wprost ilości faktów obserwowalnych w naturze występujące w biologii czy medycynie. Choć przecież od specjalistów tej ostatniej dziedziny nieomal wymagamy, by niczym dr House bezbłędnie nas leczyli. Ale to tylko w filmie funkcjonują takie omnibusy, zaś w matematyce podobno ostatnim, który znał i rozumiał dostępną wówczas wiedzę był Henri Poincaré, mający znaczne osiągnięcia również w fizyce i filozofii na przełomie XIX i XX wieku. Od tamtych czasów przyrost wiedzy, wraz z podziałem na poszczególne dziedziny i specjalizacje jest tak znaczny, że wprost niemożliwe staje się dogłębna znajomość ze zrozumieniem więcej niż kliku wybranych drobnych fragmentów specjalistycznej nauki.

   Wróćmy jednak do ZI = zalewu informatycznego. Ponieważ przyswojenie ze Z-rozumieniem dowolnej, lecz skomplikowanej informacji wymaga zaangażowania sporej dawki własnej energii i cennego czasu, a człowiek jest leniwy, co zresztą niekoniecznie jest wadą, więc prościej jest zastosować zasadę ZZZ. Tym bardziej, że ta wiedza przekazywana jest często z różnych stron przez uznane autorytety naukowe.To oni poświęcili wcześniej swój czas, swoją energię, błądzili po manowcach, by w końcu przekazać uczniom swoim wyniki własnych przemyśleń, więc po co tracić czas i energię, skoro można zawierzyć autorytetom? I prawdę powiedziawszy to z reguły jest dobry wybór. 

   Ale każda prawie reguła posiada swe wyjątki.

Zaś Richard Feynman ujął to następująco:

  "Nauka to wiara w ignorancję ekspertów".

Bo co będzie, jeśli pierwszy z myślicieli się mylił, zaś jego następcy powielali jego błąd? Tak utrwalona pomyłka może rzutować na dalsze pojmowanie świata niczym pogląd o płaskiej Ziemi, czy jej centralnej pozycji we wszechświecie - do dziś podobno są wyznawcy płaskiej ziemi, zaś za głoszenie prawdy Giordano Bruno zapłacił najwyższą cenę - swoim życiem. 

Z problemem niezrozumienia wynikającym z potrzebą walki z ustalonymi od długiego czasu fałszywym przekonaniom pewno musiało się zmagać wielu nowatorów, a pojawiające się opory z przyjęciem nowych rozwiązań i idei związane były, przynajmniej częściowo, z kłopotliwą rezygnacją z wcześniej przyswojoną wiedzą.


   W przypadku nowych idei, które są sprzeczne z dotychczasową, obowiązującą narracją pojawia się bezwładnościowy opór środowiska naukowego. Opór ten wydaje się być większy, gdy idee te zmieniają głęboko ukorzenione i mocno nadbudowane teorie. Opór zaś jest mniejszy, gdy idea odkrywa całkowicie nowe pole działania nauki i może współistnieć z dotychczasową narracją, zaś linia frontu spornego dotyczy tylko tego, co lepiej opisuje rzeczywistość, odpowiada na więcej pytań i rozwiązuje więcej problemów. Teoria względności Einsteina jest tu dobrym przykładem - nie jest ona w opozycji do mechaniki Newtona, ale ją dobrze uzupełnia na olbrzymie prędkości, masy i choć rodzi wiele sprzecznych wniosków ze zdrowym rozsądkiem: paradoks bliźniąt, istnienie nieprzekraczalnej prędkości (światło), to jednak lepiej przewiduje i tłumaczy wiele faktów eksperymentalnych.

    Czasem jednak rozwój nauki w danej dziedzinie jest ukierunkowany na te obszary, w których łatwiej prowadzić powtarzalne badania i zadawać proste pytania z oczekiwaniem na szybkie, doraźne efekty. Mówię tu o medycynie. Przez tysiąclecia pomoc medyczna opierała się na ziołolecznictwie i drobnych zabiegach chirurgicznych. Skuteczność była prawie zerowa: pacjent miał nieomalże takie same szanse wyzdrowienia bez pomocy medyka, jak i z jego pomocą. Przełomowym wkładem w rozwój leczenia chorób było odkrycie drobnoustrojów, dalej poszukiwano sposobów ich zwalczania (antybiotyki), a wcześniej zapobieganiu rozprzestrzeniania (higiena). Obecnie dysponujemy szeroką gamą leków na różne schorzenia, ale powstały też całkowicie nowe choroby cywilizacyjne prawie nieznane dawniej (próchnica, otyłość, cukrzyca), zaś w wyniku naukowej działalności sami sobie wyprodukowaliśmy na zgubę broń masowego rażenia, a wśród nich także Covid19. 

Jak taką działalność ukierunkowaną na doraźny zysk (przemysł farmaceutyczny), czy manipulacje genetyczne prowadzące do wytworzenia broni biologicznej można w ogóle nazywać nauką? A do tego wszystkiego jeszcze cenzurować krytyczne opracowania? Poniżej podaję linki do materiałów krytycznych dotyczących Covid-19 usunięte z YouTuba:

plandemia

noblista Luc Montaglier

Philippe Douste-Blazy

Billa Gatesa szczepionki

Oczywiście lekarstwa i szczepionki wyprodukowane przez krytykowany przeze mnie przemysł farmaceutyczny są potrzebne i wręcz niezbędne we współczesnym świecie, ale to nie oznacza, że wszystko, co może dodatkowo zaoferować tzw medycyna alternatywna, czy krytyka antyszczepionkowa  lub inna powinny podlegać cenzurze. 

Medycyna jest szczególnie narażona na manipulację, gdyż to tu często ludzie, w akcie desperacji, w celu ochrony życia swojego i swoich bliskich, gotowi są przeznaczyć na podreperowanie zdrowia całe fortuny albowiem po drugiej stronie życia majątek już nie jest im do niczego potrzebny. Ale inne powiązane nauki jak biologia czy chemia, wraz ze wszystkimi swymi specjalnościami są często również uzależnione od medycyny, jako źródła swoich sukcesów finansowych i uznawanych osiągnięć. I tu również wkraczać może swoista cenzura oraz sterowanie badaniami w kierunkach pożądanych przez finansjerę.

Dobitny przykład wpływu zewnętrznego na naukę możemy zauważyć w ekonomii,  bardzo zależnej od systemu politycznego, któremu służy.

Wydaje się, że mniej podatne na cenzurę powinny być fizyka i astronomia, bo trudno tu odnosić korzyści sponsoringu, a najmniej podatna powinna być matematyka, bo tu brak możliwości manipulowania danymi doświadczalnymi - sponsorowania badań w określonym kierunku przynoszącym zyski, czy też wpływanie na to, czy jakieś twierdzenie będzie uważane za fałszywe lub prawdziwe.

Niemniej nawet w matematyce możemy mieć do czynienia z cenzurą! A doświadczyłem tego osobiście usiłując opublikować artykuł podważający podstawowe twierdzenia Georga Cantora, leżące u podstaw Teorii mnogości . Faktem jest, że na początku swej drogi do jej poznania, posługując się jedynie intuicją, nie znając wielu aspektów tu występujących zaczepiałem matematyków, by rozwiali me wątpliwości, lecz z reguły nie dostawałem odpowiedzi w rodzaju : "o tu jest błąd w pańskim wywodzie polegający na tym, że:...", lecz inne wskazówki w rodzaju: " a czy czytał pan o..." i tu padał jakiś uczony termin. Ponieważ jednak mam swoje 67 lat, nie studiuję na  żadnej uczelni, nie zależy mi na zaliczeniu czegokolwiek, to nie muszę stosować zasady ZZZ, tylko od razu przejść do  czwartego Z-rozumienia. A z tym okazuje się jest problem, choć chyba akurat nie dla mnie, a dla większości moich dyskutantów; specjaliści od Teorii Mnogości tak dawno minęli te podstawy i zagłębili się w dalszych skomplikowanych implikacjach, że często w celu dowodzenia swych racji posługiwali się wynikami wynikającymi z uznania podważanych przeze mnie twierdzeń za prawdziwe, co oczywiście jest błędem logicznym. Inni zaś orzekają, że to nie ich specjalność i odsyłają do ekspertów. Czyli kółko się zamyka. Oczywiście - gdyby nie było wielu konsultacji z matematykami, to nie doszedłbym samodzielnie do obecnej wiedzy, tak, jak trudno osiągnąć poziom mistrzowski gry w szachy grając wyłącznie z samym sobą. Dziękuję im wszystkim za poświęcony mi czas, choć ten czas dosłownie musiałem siłą wyrywać. Niemniej jednak, zwykle, po kilku tygodniach czy miesiącach wymiany korespondencji w tempie 1odp/2tygodnie, kontakt w końcu się urywał bez odpowiedzi ze strony fachowców i uzyskania choć jednej odpowiedzi w rodzaju : "nie potrafię znaleźć błędu w pańskim rozumowaniu...".

Ponieważ polska szkoła Teorii Mnogości należy do najsilniejszych na całym świecie, a tu nie mogłem uzyskać wsparcia konsultacyjnego, spróbowałem mych sił prezentując poster naukowy na sympozjum matematycznym ICAAMM w Stambule w 2019r. Tam moje zgłoszenie zostało przyjęte i poster był prezentowany:

      

      

    Chwilę później we wrześniu odbywał się Jubileuszowy Zjazd Matematyków Polskich w 100-lecie POLSKIEGO TOWARZYSTWA MATEMATYCZNEGO. Usiłowałem zaprezentować swój poster na tym zjeździe, tym razem po polsku, lecz w odpowiedzi na mój list:

 

wkroczyła cenzura:

 

 

Cytat z wykładu A. Turskiego:

  "Trzeba szukać prawdy, nic nie wolno przyjmować na wiarę".

Stoi to w sprzeczności z powyższym stanowiskiem koordynatorów sesji poświęconej teorii mnogości i myślę że warto przytoczyć, co to jest poster i do czego służy:

 

 

 

Skąd wynika to ocenzurowanie? Tym razem pewno miał rację znajomy matematyk komentując me wywody: 

"Ja bym się bał na pana miejscu występować przeciwko 4 pokoleniom wybitnych matematyków".

Zastanówmy się sami: Autorytety Teorii Mnogości nie będą przecież podcinać gałęzi, na której siedzą, bo wtedy stracą pracę, prestiż i dorobek naukowy - czyli nawet, gdy widzą że filary tej teorii są błędne, to nie mogą przyznać mi racji. Oni sami i wszyscy inni specjaliści z innych dziedzin matematyki nie mogą także z tego powodu, że narażą się swym kolegom po fachu...

Skoro nie mogę wyników swoich przemyśleń publikować w fachowych czasopismach - napisałem książkę  i wydałem ją na Amazonie: INFINITY: END of ALEPH ONE , gdzie nie zamiatam dowodów pod dywan, tylko je opisuję w sposób beletrystyczny pozostawiając ocenę i nagrody (1000.00 USD & łamigłówki) czytelnikom.

  Powinniśmy zawsze mieć otwarty umysł i myśleć samodzielnie, niekoniecznie wierząc autorytetom, czemu miedzy innymi służy książka MYŚL! oraz jej strona z blogami zawierająca miedzy innymi dowód fałszywości Twierdzenia Cantora.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cantor's theorem is false. There are no uncountable sets